'Przespali większą część meczu'
Dzień 23 sierpnia 2015 roku miał być udanym wyjazdem, gdzie na pierwszym planie stał mecz, a po zakończeniu integracyjna zabawa w pomarańczowym autobusiku. Niestety plan spalił się na panewce, gdyż autobusy szkolne kursują dopiero od 1 września. Nie pozostawało nic innego jak tylko odbyć pielgrzymkę do Leśnej Podlaskiej samochodami osobowymi. Nici z 'wesołego autobusu'... Może należy tutaj po części upatrywać nieudanej centralnej części dnia.
Skład Start Gozdu był zgoła jasny i klarowny już od pewnego czasu. Jednak w tę niedzielę Marcin Michalak nie mógł skorzystać z etatowego stopera Karola Wardaka i lewego obrońcy Pawła Soćko. Dobrą wiadomością był fakt, iż na bramkę wrócił Mateusz Grodzicki. Brakujące luki trzeba było zapełnić i z tego tytułu Marcin Cizio zagrał 'ostatniego' a w jego miejsce wstawił się Kamil Wardak. Z kolei lewą flankę obrony zajął - już od dłuższego czasu rezerwowy - Kamil Nawrocki. Pozostałe pozycje bez zmian. Skład graficzny widnieje poniżej...
Z lekkim opóźnieniem Pan Pacyna do spółki z dwójką na bokach Śledź i Łukaszuk, wyprowadzili oba zespoły na - objęte z jednej strony sporą grupą kibiców gospodarzy - boisko. Praca arbitrów nie pozostawiała wiele do życzenia. Potrafili przez całe spotkanie zapanować nad wydarzeniami rozgrywającymi się na placu gry.
Mecz biało-niebiescy zaczęli fatalnie. Uśpienie gości wykorzystał już w 5 minucie Krzysztof Romaniuk, który zachował najwięcej zimnej głowy w polu karnym i z bliskiej odległości pokonał goalkeepera Gozdu. Następne pół godziny to rwana gra jednych jak i drugich. Gospodarze grali przysłowiową 'lagę' do przodu i prowokowali zawodników Startu daleko wyrzucanymi autami w pole karne Mateusza. Przełom w grze podopiecznych Marcina Michalaka nastąpił na kilka minut przed końcem pierwszej połowy. Może się obawiali, że dostaną burę od trenera w przerwie? Kto wie. Ale był to jeden z dwóch zrywów w grze gości. W 42 minucie Kamil Lasota wygrał pojedynek główkowy w polu karnym Jarosława Szkutnickiego, piłka dotarła do Pawła Chojeckiego a ten sprytnym strzałem także 'banią' pakuje futbolówkę do prostokąta 7,32x2,44. W doliczonym czasie pierwszej połowy na prowadzenie, Gózd wyprowadził Karol Chojecki, który najpierw wywalczył karnego, by potem spokojnie go wykorzystać. Do przerwy 2:1 dla biało-niebieskich pomimo nie najlepszej gry.
Drugą połowę podrażnieni utratą bramek gospodarze zaczęli z animuszem. Piłkarze z Gozdu nie potrafili wymienić kilku podań, by wyjść z akcją ofensywną. Podopieczni Ryszarda Nogaczewskiego dopięli swego w 73 minucie, gdy pewnie na bramkę rzut karny zamienił Kamil Burda. Nieszczęście przyszło 300 sekund później kiedy to z rzutu wolego ładnie przymierzył któryś z zawodników Leśnej Podlaskiej. 3:2 dla gospodarzy. Gózd przegrywał, by potem wyjść na prowadzenie, a potem znowu stracić dystans. Nagłe zwroty akcji podnosiły dramaturgię meczu. A najciekawsze miało być na koniec. Kilka minut przed końcem goście wrzucili drugi bieg (niestety ich skrzynia biegów miała tylko 'jedynkę' i 'dwójkę'). Czyli można powiedzieć, że w tę niedzielę był to ich najwyższy bieg. Prawie do raju przeniósł biało-niebieskich Kamil Lasota, który wykorzystał niezdecydowanie obrońców i wpakował piłkę do siatki. Remis brali w ciemno. Niestety w ostatniej minucie ku uciesze miejscowej publiczności strzałem głową Mateusza Grodzickiego pokonuje Andrzej Goć. Ostateczny wynik to 4:3 dla Leśnej.
Pomimo słabej gry Start Gózd przy odrobinie szczęścia mógł ugrać więcej niż było to możliwe. Brak zaangażowania w grę, ten aspekt był aż nadto widoczny u piłkarzy Marcina Michalaka. A może brak dwóch kluczowych zawodników spowodował gorszy występ? Bardzo dobry mecz z Zastawiem, tydzień potem słaby z Leśną. Widoczne wahanie formy. Wypadek przy pracy? Zobaczymy za tydzień...
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
1.
2.